Wreszcie koniec tygodnia! Zawsze jestem w piątek już tak wyczerpana, że z radością wyczekuję weekendu, wyspania się, wypoczęcia, robienia wszystkiego na spokojnie.
Dziś i wczoraj troszkę powyżej limitu, 1300-1400 kcal. Za to ćwiczenia jak najbardziej dotrzymane, 7 km w 40 minut rano przed pracą, dziś Chodakowska.
Wczoraj zjadłam na obiad niebezpieczną mieszankę składającą się między innymi z groszku, soczewicy, brokułów i skutki odczuwam do dziś, nie polecam!
Doszłam też do wniosku, że nie sprawdza się u mnie narzucanie konkretnego limitu. Wolę jednak takie "żonglowanie", w dni mocniejsze treningowe trochę więcej w ramach potrzeb, w pozostałe mniej.
Jutro planuję odpocząć, poczytać książkę, posprzątać, pobiegać, może przejdę się też do kina, zobaczymy.
W poniedziałek umówiłam się ze znajomymi, idziemy na balet. Nie mogę się doczekać, uwielbiam :)
Pięknego weekendu, nawet jeśli zapowiada się deszczowo, jak mój!
Bilans:
smoothie (jabłko, burak, kiwi, plaster cytryny) - 170
bułka - 180
ser - 120
orzechy i rodzynki - 50
miseczka warzyw - 80
mus czekoladowy- 220 (nawet nie był taki smaczny)
banan - 100
granola - 400
Łącznie: 1320 kcal
Ćwiczenia:
Chodakowska, Skalpel z hantlami
Mój weekend zapowiada się słonecznie, spędzam go akurat w rodzinnych stronach. Piękny wynik - 7km w 40min. Tęsknię często za bieganiem i tym, że moje umiejętności zdążyły się "rozpaść w czasie", ale może wrócę do tego pięknego sportu. Powodzenia dla ciebie!
OdpowiedzUsuńHaha tym razem ja dziękuję za motywujący komentarz pod postem :D. Moje obawy są również spowodowane tym, że nie odnajdę w bieganiu swego rodzaju oazy, ale dopóki nie wrócę to się nie dowiem. Dzięki jeszcze raz, pomogłaś mi bardzo tymi słowami. Miłego dnia!
OdpowiedzUsuń