Wreszcie chwila czasu na napisanie posta.
Ciężki, męczący tydzień, jak zawsze. Niewiele ćwiczeń, wciąż jestem przetrenowana po całym miesiącu, zwłaszcza po ostatnim tygodniu, gdy sobie dołożyłam intensywności...
Jedyne co robiłam w tym tygodniu z ćwiczeń, to w poniedziałek spacer do pracy (7 km) i wczoraj ćwiczenia z hantlami, w trakcie których prawie się popłakałam z braku siły. Za to wreszcie byłam trochę wcześniej w domu, przez co mogłam się wyspać - spałam aż 10 godzin! Dziś poczułam, że bardzo mi to pomogło.
We wtorek byliśmy z ekipą z pracy na kręglach, było bardzo miło.
Jadłam trochę więcej przez ostatnie dni (około 1500-1600 kcal, nie były to napady, a świadomie zwiększone porcje), aby trochę szybciej zregenerować mięśnie. Czy pomogło? Nie wiem, na pewno odbiło się na wadze, która wróciła do 53. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe wahanie. W każdym razie mój cel 'poniżej 52' do końca lutego został pogrzebany.
Trudno.
A było już 52,1 kg, tak blisko.
Z drugiej strony, pocieszam się, że lepiej tak, niż na 500 kcal w dwa tygodnie zjechać do tej wagi, a potem nadrabiać to miesiącem niekontrolowanego obżarstwa.
Bilans:
koktajl (burak, jabłko, natka pietruszki, plaster cytryny) - 140
ser - 120
bułka - 170
miseczka surówki - 70
1,5 jajka na twardo z majonezem - 200
kilka orzechów i rodzynek - 70
banan - 100
truskawki - 80
skyr - 80
Łącznie: 1030 kcal
Waga:
53,0 kg
Pokrójcie sobie truskawki, na to wyłóżcie naturalny skyr wymieszany dokładnie z cynamonem - pycha!
A i łóżko wymienione szybko i sprawnie! Nie musiałam płacić :)
Zazdroszczę, że masz tyle aktywności i potrafisz byc w tym regularna.Marzę, żeby podjąc chociaż jeden trening stale i systematycznie.
OdpowiedzUsuńDzięki za wsparcie na blogu, zdałam sesję:D!