czwartek, 27 lutego 2020

18.

Wreszcie chwila czasu na napisanie posta.
Ciężki, męczący tydzień, jak zawsze. Niewiele ćwiczeń, wciąż jestem przetrenowana po całym miesiącu, zwłaszcza po ostatnim tygodniu, gdy sobie dołożyłam intensywności...
Jedyne co robiłam w tym tygodniu z ćwiczeń, to w poniedziałek spacer do pracy (7 km) i wczoraj ćwiczenia z hantlami, w trakcie których prawie się popłakałam z braku siły. Za to wreszcie byłam trochę wcześniej w domu, przez co mogłam się wyspać - spałam aż 10 godzin! Dziś poczułam, że bardzo mi to pomogło.

We wtorek byliśmy z ekipą z pracy na kręglach, było bardzo miło.

Jadłam trochę więcej przez ostatnie dni (około 1500-1600 kcal, nie były to napady, a świadomie zwiększone porcje), aby trochę szybciej zregenerować mięśnie. Czy pomogło? Nie wiem, na pewno odbiło się na wadze, która wróciła do 53. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe wahanie. W każdym razie mój cel 'poniżej 52' do końca lutego został pogrzebany.
Trudno.
A było już 52,1 kg, tak blisko.
Z drugiej strony, pocieszam się, że lepiej tak, niż na 500 kcal w dwa tygodnie zjechać do tej wagi, a potem nadrabiać to miesiącem niekontrolowanego obżarstwa.

Bilans:
koktajl (burak, jabłko, natka pietruszki, plaster cytryny) - 140
ser - 120
bułka - 170
miseczka surówki - 70
1,5 jajka na twardo z majonezem - 200
kilka orzechów i rodzynek - 70
banan - 100
truskawki - 80
skyr - 80
Łącznie: 1030 kcal

Waga:
53,0 kg

Pokrójcie sobie truskawki, na to wyłóżcie naturalny skyr wymieszany dokładnie z cynamonem - pycha!

A i łóżko wymienione szybko i sprawnie! Nie musiałam płacić :)


1 komentarz:

  1. Zazdroszczę, że masz tyle aktywności i potrafisz byc w tym regularna.Marzę, żeby podjąc chociaż jeden trening stale i systematycznie.
    Dzięki za wsparcie na blogu, zdałam sesję:D!

    OdpowiedzUsuń