piątek, 28 sierpnia 2020

29.

 Jest ok, trzymam się nieźle.

Póki co skupiam się bardziej na tym, by jeść sensownie, ok. 1500 kcal, unikać napadów i wymiotów, i intensywnie ćwiczyć. Na drastyczniejsze cięcia czas przyjdzie później.

W weekend weszły 24 km biegu, potem jeszcze kilka km we wtorek i dziś rano 10 km.

W pozostałe dni Chodakowska i spacery, codziennie co najmniej 10 tys. kroków.

Od dziś maseczki obowiązkowe wszędzie, na szczęście poczyniono specjalne derogacje dla biegaczy i rowerzystów.

Nie będę pisała przez co najmniej tydzień - przylatuje dziś do mnie chłopak. A jako, że od 2 września Polska anuluje wszystkie loty z kraju, w którym mieszkam, to możliwe, że zostanie tu "uwięziony" i zostanie trochę dłużej.

Oczywiście będę wciąż się dzielnie trzymać. Jego obecność na pewno uniemożłiwi napady i przeczyszczanie, więc chociaż tyle dobrze.

Planuję też biegać 90-100 km miesięcznie, tak jak to ostatnio się udawało.

Wagi nie znam, na razie nie chcę sprawdzać (zwłaszcza, że teraz mam okres, więc po co psuć sobie nastrój ewentualnym zawyżonym wynikiem).

Trzymajcie się.



sobota, 22 sierpnia 2020

28.

 No hej, jestem.

Wygrzebuję się z dołu, w który wpadłam.

Na kilka miesięcy.

Kwarantanna złamała mnie psychicznie na amen.

Miałam napisać długi post o tym, co się u mnie działo, ale... Szkoda mi na to słów.

Wciąż nie jest dobrze, ale staram się. Robię co mogę, by wyjść z tego gówna.

Oczywiście przytyłam, co nie pomaga mojemu samopoczuciu. Kompletnie straciłam kontrolę, dyscyplinę. Wracam do bloga z jakimś promieniem motywacji, nadzieją, że się ogarnę i znów będzie dobrze.

Ważę około 55 kg. Chcę wreszcie tę 4 na wadze (widziałam ją już kilka miesięcy temu). Daję sobie rozsądny limit do świąt.

To, co utrzymałam, to intensywne treningi biegowe. Dziś na przykład 13 km. Tylko dlatego na wadze nie przybyło jeszcze więcej.

Czuję się chujowo.

Dzięki, jeśli wciąż tu jesteście.

Ogarnę się.

Jestem silna, wiem to.