Nie mam na nic siły, dziś miałam cały dzień szkolenia w pracy.
Znów codziennie wracam bardzo późno do domu, gdy już dawno pora spać, a i tak zawsze tyle rzeczy czeka na mnie do zrobienia...
Spotkania, praca, kursy, ćwiczenia.
Nie dosypiam od kilku dni, padam na twarz. Chciałam odpuścić nawet napisanie dziś posta, ale jednak z drugiej strony chciałabym zachować względną regularność.
Jem sensownie, aby być w deficycie, ale wciąż mieć energię na mierzenie się codziennie z tyloma sprawami, jednak treningi i brak snu bardzo się odbijają na samopoczuciu.
W zeszły poniedziałek powinnam była dostać okres (od kilku lat idealnie regularny dzięki tabletkom), ale były ze dwie plamki i koniec. Niby to niedobrze, ale jaka wygoda.
Bilanse:
wtorek - 1400 kcal
środa - 1250 kcal
czwartek (dziś) - 1320 kcal
Patrzę na te liczby i wydają mi się wyjątkowo wysokie, choć wiem, że tak nie jest.
Ćwiczenia:
wtorek - basen, 750 m
środa - bieganie, 7,2 km, 42;41 (Wypróbowałam nowe buty! Oczywiście obtarły jak dzikie, ale dogadamy się.)
czwartek (dziś) - planowałam, ale nie mam siły nawet ruszyć ręką
Poodhaczam jeszcze kursy internetowe (zawsze głodna wiedzy nazapisuję się na miliard rzeczy, a potem siedzę po nocach, bo jestem na tyle obowiązkowa, by faktycznie codziennie to robić, choćbym miała oczy na zapałki).
I pójdę spać.
Wy też śpijcie dobrze, niedługo weekend!
Idzie Ci świetnie! :) Szczerze powiedziawszy, zazdroszczę tego ogromu zajęć - często im więcej mamy na głowie, tym łatwiej nam to jakoś sensownie poukładać.
OdpowiedzUsuńA co to za ciekawe kursy? Szukam inspiracji ;)
Powodzenia!