Delikatny powrót do treningów.
Wczoraj 1300 kcal i basen 600 metrów.
Dziś bieganie, na które najwyraźniej wciąż nie byłam gotowa. Zrobiłam 6,5 km w 43 minuty, mięśnie dalej zmęczone, wiatr okrutny. Zaczęła też mi się wdzierać jakaś kontuzja stopy, ostatnie 1,5 km praktycznie przeszłam, wracając do domu.
Ciężko.
Zaraz śmigam na lotnisko, chłopak przylatuje do mnie na tydzień. Zatem przymusowa przerwa od pisania na blogu, ale oczywiście nie od diety i ćwiczeń :)
Póki co zjedzone 680 kcal, planuję standardowy przedział 1000-1200 kcal.
Waga:
52,6 kg
sobota, 29 lutego 2020
czwartek, 27 lutego 2020
18.
Wreszcie chwila czasu na napisanie posta.
Ciężki, męczący tydzień, jak zawsze. Niewiele ćwiczeń, wciąż jestem przetrenowana po całym miesiącu, zwłaszcza po ostatnim tygodniu, gdy sobie dołożyłam intensywności...
Jedyne co robiłam w tym tygodniu z ćwiczeń, to w poniedziałek spacer do pracy (7 km) i wczoraj ćwiczenia z hantlami, w trakcie których prawie się popłakałam z braku siły. Za to wreszcie byłam trochę wcześniej w domu, przez co mogłam się wyspać - spałam aż 10 godzin! Dziś poczułam, że bardzo mi to pomogło.
We wtorek byliśmy z ekipą z pracy na kręglach, było bardzo miło.
Jadłam trochę więcej przez ostatnie dni (około 1500-1600 kcal, nie były to napady, a świadomie zwiększone porcje), aby trochę szybciej zregenerować mięśnie. Czy pomogło? Nie wiem, na pewno odbiło się na wadze, która wróciła do 53. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe wahanie. W każdym razie mój cel 'poniżej 52' do końca lutego został pogrzebany.
Trudno.
A było już 52,1 kg, tak blisko.
Z drugiej strony, pocieszam się, że lepiej tak, niż na 500 kcal w dwa tygodnie zjechać do tej wagi, a potem nadrabiać to miesiącem niekontrolowanego obżarstwa.
Bilans:
koktajl (burak, jabłko, natka pietruszki, plaster cytryny) - 140
ser - 120
bułka - 170
miseczka surówki - 70
1,5 jajka na twardo z majonezem - 200
kilka orzechów i rodzynek - 70
banan - 100
truskawki - 80
skyr - 80
Łącznie: 1030 kcal
Waga:
53,0 kg
Pokrójcie sobie truskawki, na to wyłóżcie naturalny skyr wymieszany dokładnie z cynamonem - pycha!
A i łóżko wymienione szybko i sprawnie! Nie musiałam płacić :)
Ciężki, męczący tydzień, jak zawsze. Niewiele ćwiczeń, wciąż jestem przetrenowana po całym miesiącu, zwłaszcza po ostatnim tygodniu, gdy sobie dołożyłam intensywności...
Jedyne co robiłam w tym tygodniu z ćwiczeń, to w poniedziałek spacer do pracy (7 km) i wczoraj ćwiczenia z hantlami, w trakcie których prawie się popłakałam z braku siły. Za to wreszcie byłam trochę wcześniej w domu, przez co mogłam się wyspać - spałam aż 10 godzin! Dziś poczułam, że bardzo mi to pomogło.
We wtorek byliśmy z ekipą z pracy na kręglach, było bardzo miło.
Jadłam trochę więcej przez ostatnie dni (około 1500-1600 kcal, nie były to napady, a świadomie zwiększone porcje), aby trochę szybciej zregenerować mięśnie. Czy pomogło? Nie wiem, na pewno odbiło się na wadze, która wróciła do 53. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe wahanie. W każdym razie mój cel 'poniżej 52' do końca lutego został pogrzebany.
Trudno.
A było już 52,1 kg, tak blisko.
Z drugiej strony, pocieszam się, że lepiej tak, niż na 500 kcal w dwa tygodnie zjechać do tej wagi, a potem nadrabiać to miesiącem niekontrolowanego obżarstwa.
Bilans:
koktajl (burak, jabłko, natka pietruszki, plaster cytryny) - 140
ser - 120
bułka - 170
miseczka surówki - 70
1,5 jajka na twardo z majonezem - 200
kilka orzechów i rodzynek - 70
banan - 100
truskawki - 80
skyr - 80
Łącznie: 1030 kcal
Waga:
53,0 kg
Pokrójcie sobie truskawki, na to wyłóżcie naturalny skyr wymieszany dokładnie z cynamonem - pycha!
A i łóżko wymienione szybko i sprawnie! Nie musiałam płacić :)
sobota, 22 lutego 2020
17.
Nie mam ostatnio siły i ochoty wypisywać wszystkiego, co zjadam.
Śledzę w aplikacji, więc wystarczy.
Przy okazji - koniecznie wypróbujcie ten Cronometer, jest fenomenalny! Ja osobiście czerpię chorą przyjemność z obserwowania tych słupków i wykresów :)
Ostatnich kilka dni dietetycznie ok, bilanse między 1000 a 1500 kcal, w zależności od dnia. Codziennie też intensywnie ćwiczyłam, bieganie, hantle, ćwiczenia z youtube.
Dziś 1300 kcal, zrobiłam core, ramiona i abs z Pamelą Reif, potem poszłam biegać, jednak bieg to była tragedia. 6,35 km w 42 minuty, było strasznie, nie miałam kompletnie siły, wszystko mnie bolało. Jestem zdecydowanie przemęczona, dam sobie kilka dni luzu, by się zregenerować. Oczywiście nie oznacza to pełnego lenistwa! :)
Skończyłam też 'Nokturny' Ishiguro, zbiór opowiadań. Bardzo dobre, czyta się momentalnie.
Zaczęłam serial 'Spinning out' na Netfliksie, o łyżwiarce z chorobą dwubiegunową. Póki co jestem po pierwszym odcinku, ale zapowiada się ciekawie.
Jutro idę na wystawę poświęconą francuskiej architektce.
Rozważam gdzieś z tyłu głowy głodówkę, ale nie jestem w pełni przekonana do tego pomysłu, zobaczymy.
Waga:
52,1 kg
środa, 19 lutego 2020
16.
Szybko mi dzisiejszy dzień zleciał, sporo pracy, to nawet nie wiadomo kiedy.
Byłam na zakupach, nakupiłam ciekawych, pysznych rzeczy.
Nashi (japońska gruszka, na spróbowanie), truskawki, batat, pęczek pietruszki do koktajli, mleko owsiano-migdałowe... Same wspaniałości!
Bilans:
owsianka ze skyrem i mango - 260
bułka - 170
ser - 120
miseczka warzyw - 60
zupa krem - 180
garstka orzechów i rodzynek - 60
banan - 100
skyr - 80
Łącznie: 1030 kcal
Czyli tak, jak było planowane :)
Wczoraj zarwało się pode mną łóżko... Delikatnie się położyłam, i nagle poczułam, że lecę w dół. Poszedł mocny stalowy pręt na spawie, idealnie na środku konstrukcji. Nie da się leżeć.
Inżynierską myślą techniczną podłożyłam pod to walizkę, dzięki temu cała struktura stabilnie się na niej opiera, jednak jest to rozwiązanie mocno tymczasowe... Powiadomiłam właścicielkę mieszkania i mam nadzieję, że nie będzie mi za to kazała płacić, bo jednak to łóżko było już tak wysłużone. No, zobaczymy. W razie czego nie będzie to majątek, tylko się trochę powkurzam ;)
Byłam na zakupach, nakupiłam ciekawych, pysznych rzeczy.
Nashi (japońska gruszka, na spróbowanie), truskawki, batat, pęczek pietruszki do koktajli, mleko owsiano-migdałowe... Same wspaniałości!
Bilans:
owsianka ze skyrem i mango - 260
bułka - 170
ser - 120
miseczka warzyw - 60
zupa krem - 180
garstka orzechów i rodzynek - 60
banan - 100
skyr - 80
Łącznie: 1030 kcal
Czyli tak, jak było planowane :)
Wczoraj zarwało się pode mną łóżko... Delikatnie się położyłam, i nagle poczułam, że lecę w dół. Poszedł mocny stalowy pręt na spawie, idealnie na środku konstrukcji. Nie da się leżeć.
Inżynierską myślą techniczną podłożyłam pod to walizkę, dzięki temu cała struktura stabilnie się na niej opiera, jednak jest to rozwiązanie mocno tymczasowe... Powiadomiłam właścicielkę mieszkania i mam nadzieję, że nie będzie mi za to kazała płacić, bo jednak to łóżko było już tak wysłużone. No, zobaczymy. W razie czego nie będzie to majątek, tylko się trochę powkurzam ;)
wtorek, 18 lutego 2020
15.
Pierwszy raz w życiu jadłam dziś platana.
Kupiłam z ciekawości, usmażyłam. Taki... Ziemniak, szczerze mówiąc. W porządku, ale bez zachwytów. Musiałam dodać miodu i cynamonu. Z samą solą też pewnie byłoby ok.
Zaczęła mi się psuć aplikacja w telefonie, której używam do śledzenia tego, co zjadam (Noom). Podejrzewam, że to problemy z pamięcią. Odinstalowałam i zainstalowałam tym razem Cronometer, z którym już spotkałam się w internecie kilka razy. Świetnym dodatkiem jest to, że pokazuje także witaminy i inne mikroelementy! Bardzo przydatne informacje :)
Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo pomaga takie spisywanie wszystkiego, o wiele łatwiej o pilnowanie się.
Dziś jednak mam wrażenie zjedzenia trochę za dużo (mimo, że bilans ok), przez to że już leżę w łóżku, a wciąż czuję najedzenie po tym platanie, zamiast z reguły pustego już brzucha.
Jutro max 1000 kcal.
Bilans:
wczoraj - 1190 kcal
dzisiaj - 1220 kcal
Bardzo dobrze mi się żyje na tej granicy 1200 kcal. Mam natrętne myśli, żeby zmniejszyć, ale skoro waga spada, to po co.
Ćwiczenia:
wczoraj - Chodakowska, Skalpel z hantlami
dzisiaj - bieg, 7,6 km, 44:44 (przyznam, że czekałam z zastopowaniem Endomondo kilka sekund, by wyszedł taki ładny czas, haha)
Waga:
52,4 kg, drobne fluktuacje
Kupiłam z ciekawości, usmażyłam. Taki... Ziemniak, szczerze mówiąc. W porządku, ale bez zachwytów. Musiałam dodać miodu i cynamonu. Z samą solą też pewnie byłoby ok.
Zaczęła mi się psuć aplikacja w telefonie, której używam do śledzenia tego, co zjadam (Noom). Podejrzewam, że to problemy z pamięcią. Odinstalowałam i zainstalowałam tym razem Cronometer, z którym już spotkałam się w internecie kilka razy. Świetnym dodatkiem jest to, że pokazuje także witaminy i inne mikroelementy! Bardzo przydatne informacje :)
Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo pomaga takie spisywanie wszystkiego, o wiele łatwiej o pilnowanie się.
Dziś jednak mam wrażenie zjedzenia trochę za dużo (mimo, że bilans ok), przez to że już leżę w łóżku, a wciąż czuję najedzenie po tym platanie, zamiast z reguły pustego już brzucha.
Jutro max 1000 kcal.
Bilans:
wczoraj - 1190 kcal
dzisiaj - 1220 kcal
Bardzo dobrze mi się żyje na tej granicy 1200 kcal. Mam natrętne myśli, żeby zmniejszyć, ale skoro waga spada, to po co.
Ćwiczenia:
wczoraj - Chodakowska, Skalpel z hantlami
dzisiaj - bieg, 7,6 km, 44:44 (przyznam, że czekałam z zastopowaniem Endomondo kilka sekund, by wyszedł taki ładny czas, haha)
Waga:
52,4 kg, drobne fluktuacje
niedziela, 16 lutego 2020
14.
Dziś rano waga miło mnie przywitała, wskazując następny spadek.
Poranek spędziłam w łóżku czytając, potem reszta dnia na moim pierwszym w życiu meczu hokeja.
Było super! Nie jestem wielką fanką oglądania sportu (z wyjątkiem lekkiej atletyki), ale trzeba przyznać, że było to całkiem niezłe widowisko i ciekawe doświadczenie. Polecam :)
Potem znajomi szli jeszcze na piwo, ja wróciłam do domu, by zjeść, odpocząć, pobyć sama ze sobą i odetchnąć przed nowym tygodniem.
Teraz śmigam obejrzeć coś na Netfliksie, wypuścili klasyki filmów studia Ghibli!
Pora nadrobić zaległości.
Bilans:
fit tiramisu - 280
suszone śliwki - 60
sałatka (roszponka, pomidorki, pół papryki, mała marchewka, jajko, nasiona, zioła) - 220
koktajl (jabłko, płatki owsiane, kakao, suszona śliwka, odżywka białkowa) - 240
ciastka - 100
Łącznie: 900 kcal
Wyjątkowo mało dziś wyszło.
Ćwiczenia:
Odpoczynek!
Waga:
52,2 kg
Wspaniałego tygodnia!
Poranek spędziłam w łóżku czytając, potem reszta dnia na moim pierwszym w życiu meczu hokeja.
Było super! Nie jestem wielką fanką oglądania sportu (z wyjątkiem lekkiej atletyki), ale trzeba przyznać, że było to całkiem niezłe widowisko i ciekawe doświadczenie. Polecam :)
Potem znajomi szli jeszcze na piwo, ja wróciłam do domu, by zjeść, odpocząć, pobyć sama ze sobą i odetchnąć przed nowym tygodniem.
Teraz śmigam obejrzeć coś na Netfliksie, wypuścili klasyki filmów studia Ghibli!
Pora nadrobić zaległości.
Bilans:
fit tiramisu - 280
suszone śliwki - 60
sałatka (roszponka, pomidorki, pół papryki, mała marchewka, jajko, nasiona, zioła) - 220
koktajl (jabłko, płatki owsiane, kakao, suszona śliwka, odżywka białkowa) - 240
ciastka - 100
Łącznie: 900 kcal
Wyjątkowo mało dziś wyszło.
Ćwiczenia:
Odpoczynek!
Waga:
52,2 kg
Wspaniałego tygodnia!
sobota, 15 lutego 2020
13.
Zrobiłam dziś fit tiramisu :D
Biszkopty maczane w kawie, danio waniliowe 0%, kakao do posypania na wierzchu.
Oto jak jeść bez wyrzutów sumienia "ciasto" w ramach posiłku!
Pierwszy raz zrobiłam też szakszukę (jajka w pomidorach), bardzo smaczne. Sobota pod tytułem kreatywnego gotowania.
Dziś dobry dzień, posprzątałam, poczytałam, pobiegałam, porobiłam kursy (odpowiadając na pytanie Antoinette - data science i francuski).
Ostatnio nowe buty tak mnie obtarły, że mimo upływu kilku dni wciąż nie jestem w stanie ich założyć. Dziś biegałam znów w starych. No cóż, musimy sobie dać taki okres przejściowy.
Bilans:
wczoraj - 1250 kcal
dzisiaj - 1200 kcal (owsianka, banan, szakszuka, tost, trochę tego fit tiramisu, baton proteinowy, sorbet mandarynkowy)
Ćwiczenia:
wczoraj - ćwiczenia z Pamelą Reif, ramiona 10 min i brzuch 10 min
dzisiaj - bieganie, 10,66 km, 1:01:26
Waga:
Chciałam dziś wejść, ale się bałam! :)
Jutro po raz pierwszy w życiu idę z ekipą z pracy na mecz hokeja! Szał.
Biszkopty maczane w kawie, danio waniliowe 0%, kakao do posypania na wierzchu.
Oto jak jeść bez wyrzutów sumienia "ciasto" w ramach posiłku!
Pierwszy raz zrobiłam też szakszukę (jajka w pomidorach), bardzo smaczne. Sobota pod tytułem kreatywnego gotowania.
Dziś dobry dzień, posprzątałam, poczytałam, pobiegałam, porobiłam kursy (odpowiadając na pytanie Antoinette - data science i francuski).
Ostatnio nowe buty tak mnie obtarły, że mimo upływu kilku dni wciąż nie jestem w stanie ich założyć. Dziś biegałam znów w starych. No cóż, musimy sobie dać taki okres przejściowy.
Bilans:
wczoraj - 1250 kcal
dzisiaj - 1200 kcal (owsianka, banan, szakszuka, tost, trochę tego fit tiramisu, baton proteinowy, sorbet mandarynkowy)
Ćwiczenia:
wczoraj - ćwiczenia z Pamelą Reif, ramiona 10 min i brzuch 10 min
dzisiaj - bieganie, 10,66 km, 1:01:26
Waga:
Chciałam dziś wejść, ale się bałam! :)
Jutro po raz pierwszy w życiu idę z ekipą z pracy na mecz hokeja! Szał.
czwartek, 13 lutego 2020
12.
Nie mam na nic siły, dziś miałam cały dzień szkolenia w pracy.
Znów codziennie wracam bardzo późno do domu, gdy już dawno pora spać, a i tak zawsze tyle rzeczy czeka na mnie do zrobienia...
Spotkania, praca, kursy, ćwiczenia.
Nie dosypiam od kilku dni, padam na twarz. Chciałam odpuścić nawet napisanie dziś posta, ale jednak z drugiej strony chciałabym zachować względną regularność.
Jem sensownie, aby być w deficycie, ale wciąż mieć energię na mierzenie się codziennie z tyloma sprawami, jednak treningi i brak snu bardzo się odbijają na samopoczuciu.
W zeszły poniedziałek powinnam była dostać okres (od kilku lat idealnie regularny dzięki tabletkom), ale były ze dwie plamki i koniec. Niby to niedobrze, ale jaka wygoda.
Bilanse:
wtorek - 1400 kcal
środa - 1250 kcal
czwartek (dziś) - 1320 kcal
Patrzę na te liczby i wydają mi się wyjątkowo wysokie, choć wiem, że tak nie jest.
Ćwiczenia:
wtorek - basen, 750 m
środa - bieganie, 7,2 km, 42;41 (Wypróbowałam nowe buty! Oczywiście obtarły jak dzikie, ale dogadamy się.)
czwartek (dziś) - planowałam, ale nie mam siły nawet ruszyć ręką
Poodhaczam jeszcze kursy internetowe (zawsze głodna wiedzy nazapisuję się na miliard rzeczy, a potem siedzę po nocach, bo jestem na tyle obowiązkowa, by faktycznie codziennie to robić, choćbym miała oczy na zapałki).
I pójdę spać.
Wy też śpijcie dobrze, niedługo weekend!
Znów codziennie wracam bardzo późno do domu, gdy już dawno pora spać, a i tak zawsze tyle rzeczy czeka na mnie do zrobienia...
Spotkania, praca, kursy, ćwiczenia.
Nie dosypiam od kilku dni, padam na twarz. Chciałam odpuścić nawet napisanie dziś posta, ale jednak z drugiej strony chciałabym zachować względną regularność.
Jem sensownie, aby być w deficycie, ale wciąż mieć energię na mierzenie się codziennie z tyloma sprawami, jednak treningi i brak snu bardzo się odbijają na samopoczuciu.
W zeszły poniedziałek powinnam była dostać okres (od kilku lat idealnie regularny dzięki tabletkom), ale były ze dwie plamki i koniec. Niby to niedobrze, ale jaka wygoda.
Bilanse:
wtorek - 1400 kcal
środa - 1250 kcal
czwartek (dziś) - 1320 kcal
Patrzę na te liczby i wydają mi się wyjątkowo wysokie, choć wiem, że tak nie jest.
Ćwiczenia:
wtorek - basen, 750 m
środa - bieganie, 7,2 km, 42;41 (Wypróbowałam nowe buty! Oczywiście obtarły jak dzikie, ale dogadamy się.)
czwartek (dziś) - planowałam, ale nie mam siły nawet ruszyć ręką
Poodhaczam jeszcze kursy internetowe (zawsze głodna wiedzy nazapisuję się na miliard rzeczy, a potem siedzę po nocach, bo jestem na tyle obowiązkowa, by faktycznie codziennie to robić, choćbym miała oczy na zapałki).
I pójdę spać.
Wy też śpijcie dobrze, niedługo weekend!
poniedziałek, 10 lutego 2020
11.
Już późno, ale właśnie wróciłam do domu z baletu i koniecznie muszę tu o tym napisać!
Jestem zachwycona.
Byłam na George Balanchine. Nie ma tam głęboko leżącej historii, po prostu hołd oddany artyście, składający się z trzech oddzielnych przedstawień: Sérénade, Concerto Barocco i Les quatre tempéraments. Bardziej na pierwszy plan wychodzą muzyka i estetyka tańca, umiejętności tancerzy, niż rozgrywająca się fabuła.
Zawsze uważałam się raczej za wielbicielkę baletu klasycznego, ale to, co wydarzyło się w ostatniej części było po prostu fenomenalne. Dla mnie czysta definicja baletu amerykańskiego, główny solista nie tyle tańczył, co sam w sobie był tańcem! Nie mogłam oderwać oczu z zachwytu, jeszcze nigdy nie widziałam baletu w takim wydaniu, tak... Luźnym, pokracznym, a jednocześnie tak pociągającym i atrakcyjnym. Niesamowite. Po zakończeniu spektaklu wraz ze znajomymi jednogłośnie przyznaliśmy, że ostatnia część nas po prostu oczarowała. Tak niezwykle niecodzienne!
Nie będę mogła wyjść z zachwytu przez następny tydzień :)
Dzisiejsze wyjście było dość spontaniczną decyzją (zaproponowano mi je zaledwie kilka dni temu, jestem przyzwyczajona do kupowania biletów do teatru, opery czy na balet raczej z kilkutygodniowym, a nawet kilkumiesięcznym wyprzedzeniem), ale zdecydowanie trafioną.
Za to wczoraj udało mi się według planu kupić nową parę butów biegowych! Sprawiają wrażenie wygodnych i porządnie zrobionych. Chciałam je wypróbować już dziś rano, jednak strasznie lało, więc w ramach zastępstwa zrobiłam chociaż ćwiczenia na brzuch.
W ramach rozpieszczania się nabyłam także piękną świeczkę o uwielbianym przeze mnie zapachu kwiatu pomarańczy (niezwykle naturalny i niechemiczny).
I to tyle!
Przyjemnie głodna ruszam pod prysznic i niebawem do spania.
Bilans z wczoraj:
koktajl (banan, płatki owsiane, kakao, odzywka białkowa) - 230
wafle ryżowe - 240
bezcukrowe żelki - 160 (średnio dobre)
sałatka z warzywami nasionami i tuńczykiem z wody - 270
pistacje - 350
Łącznie: 1250 kcal
Ćwiczenia z wczoraj:
Spacer :)
Bilans z dzisiaj:
owsianka na mleku sojowym - 270
wołowina chilli z czerwoną fasolą i ryżem - 600
kubek owoców - 70
Łącznie: 940 kcal
Ćwiczenia z dzisiaj:
Chodakowska, Skalpel, część na mięśnie brzucha
Waga:
52,5 kg (idziemy w dobrą stronę!)
Jestem zachwycona.
Byłam na George Balanchine. Nie ma tam głęboko leżącej historii, po prostu hołd oddany artyście, składający się z trzech oddzielnych przedstawień: Sérénade, Concerto Barocco i Les quatre tempéraments. Bardziej na pierwszy plan wychodzą muzyka i estetyka tańca, umiejętności tancerzy, niż rozgrywająca się fabuła.
Zawsze uważałam się raczej za wielbicielkę baletu klasycznego, ale to, co wydarzyło się w ostatniej części było po prostu fenomenalne. Dla mnie czysta definicja baletu amerykańskiego, główny solista nie tyle tańczył, co sam w sobie był tańcem! Nie mogłam oderwać oczu z zachwytu, jeszcze nigdy nie widziałam baletu w takim wydaniu, tak... Luźnym, pokracznym, a jednocześnie tak pociągającym i atrakcyjnym. Niesamowite. Po zakończeniu spektaklu wraz ze znajomymi jednogłośnie przyznaliśmy, że ostatnia część nas po prostu oczarowała. Tak niezwykle niecodzienne!
Nie będę mogła wyjść z zachwytu przez następny tydzień :)
Dzisiejsze wyjście było dość spontaniczną decyzją (zaproponowano mi je zaledwie kilka dni temu, jestem przyzwyczajona do kupowania biletów do teatru, opery czy na balet raczej z kilkutygodniowym, a nawet kilkumiesięcznym wyprzedzeniem), ale zdecydowanie trafioną.
Za to wczoraj udało mi się według planu kupić nową parę butów biegowych! Sprawiają wrażenie wygodnych i porządnie zrobionych. Chciałam je wypróbować już dziś rano, jednak strasznie lało, więc w ramach zastępstwa zrobiłam chociaż ćwiczenia na brzuch.
W ramach rozpieszczania się nabyłam także piękną świeczkę o uwielbianym przeze mnie zapachu kwiatu pomarańczy (niezwykle naturalny i niechemiczny).
I to tyle!
Przyjemnie głodna ruszam pod prysznic i niebawem do spania.
Bilans z wczoraj:
koktajl (banan, płatki owsiane, kakao, odzywka białkowa) - 230
wafle ryżowe - 240
bezcukrowe żelki - 160 (średnio dobre)
sałatka z warzywami nasionami i tuńczykiem z wody - 270
pistacje - 350
Łącznie: 1250 kcal
Ćwiczenia z wczoraj:
Spacer :)
Bilans z dzisiaj:
owsianka na mleku sojowym - 270
wołowina chilli z czerwoną fasolą i ryżem - 600
kubek owoców - 70
Łącznie: 940 kcal
Ćwiczenia z dzisiaj:
Chodakowska, Skalpel, część na mięśnie brzucha
Waga:
52,5 kg (idziemy w dobrą stronę!)
niedziela, 9 lutego 2020
10.
Dzień dobry w niedzielę!
Momentalnie mi minął wczorajszy dzień. Plan ładnie wykonany, poczytałam, posprzątałam, zrobiłam długie wybieganie, wieczorem spotkałam się ze znajomymi w barze z muzyką na żywo (oni pili piwo, ja colę zero).
Od pewnego czasu po bieganiu robił mi się odcisk w tym samym miejscu, co mnie dziwiło, bo wcześniej nie miałam takiego problemu. Ostatecznie skończyło się tak, że w środku w bucie wyszedł jakiś gruby drut, który tworzy strukturę i, niestety, bardzo boleśnie oddziałuje na mojego palca. Wczorajszy trening zrobiłam mimo wszystko, jednak dziś koniecznie ruszam na poszukiwania nowej pary. Już i tak nadszedł na to najwyższy czas, świetnie służyły mi przez wiele lat, co i tak jest pewnie ciut za długo w kwestii butów biegowych. Nie powinno się ich zajeżdżać aż do zdarcia, ale ja nie umiem inaczej. Zawsze najpierw coś muszę wykończyć do ostatka, dopiero kupię/zacznę nową rzecz. Nawyk to i dobry, i niedobry, zależy od sytuacji.
Bilans (z wczoraj):
Wczorajszy bilans wysoki, 1700-1800 kcal ale jestem bardzo zadowolona, bo zrobiony na dobrym jedzeniu (warzywa, owoce, omlet białkowy, wafle ryżowe, tosty z guacamole, orzechy i suszone owoce, przyjemność w postaci małego tiramisu), a i przy mocnym treningu. Wreszcie weekend bez napadu, przemyślany i z trzymaniem sensownych godzin posiłków. Dla mnie mały sukces :)
Ćwiczenia (z wczoraj):
Bieg, 11,76 km, 1:10:17
Waga (z dzisiaj):
53,1 kg
Też jestem zadowolona, bo jestem tuż przed okresem, więc teoretycznie część to zgromadzona w organizmie woda. A trochę się bałam wchodzić na wagę, zawsze tak mam, jeśli jakiś czas się nie ważę. Lekki stres, że starania na nic.
Chciałabym zobaczyć 52,0 kg na koniec lutego.
Plan na dziś to głównie kupić buty i odpocząć. Zebrać siły na nowy tydzień.
Momentalnie mi minął wczorajszy dzień. Plan ładnie wykonany, poczytałam, posprzątałam, zrobiłam długie wybieganie, wieczorem spotkałam się ze znajomymi w barze z muzyką na żywo (oni pili piwo, ja colę zero).
Od pewnego czasu po bieganiu robił mi się odcisk w tym samym miejscu, co mnie dziwiło, bo wcześniej nie miałam takiego problemu. Ostatecznie skończyło się tak, że w środku w bucie wyszedł jakiś gruby drut, który tworzy strukturę i, niestety, bardzo boleśnie oddziałuje na mojego palca. Wczorajszy trening zrobiłam mimo wszystko, jednak dziś koniecznie ruszam na poszukiwania nowej pary. Już i tak nadszedł na to najwyższy czas, świetnie służyły mi przez wiele lat, co i tak jest pewnie ciut za długo w kwestii butów biegowych. Nie powinno się ich zajeżdżać aż do zdarcia, ale ja nie umiem inaczej. Zawsze najpierw coś muszę wykończyć do ostatka, dopiero kupię/zacznę nową rzecz. Nawyk to i dobry, i niedobry, zależy od sytuacji.
Bilans (z wczoraj):
Wczorajszy bilans wysoki, 1700-1800 kcal ale jestem bardzo zadowolona, bo zrobiony na dobrym jedzeniu (warzywa, owoce, omlet białkowy, wafle ryżowe, tosty z guacamole, orzechy i suszone owoce, przyjemność w postaci małego tiramisu), a i przy mocnym treningu. Wreszcie weekend bez napadu, przemyślany i z trzymaniem sensownych godzin posiłków. Dla mnie mały sukces :)
Ćwiczenia (z wczoraj):
Bieg, 11,76 km, 1:10:17
Waga (z dzisiaj):
53,1 kg
Też jestem zadowolona, bo jestem tuż przed okresem, więc teoretycznie część to zgromadzona w organizmie woda. A trochę się bałam wchodzić na wagę, zawsze tak mam, jeśli jakiś czas się nie ważę. Lekki stres, że starania na nic.
Chciałabym zobaczyć 52,0 kg na koniec lutego.
Plan na dziś to głównie kupić buty i odpocząć. Zebrać siły na nowy tydzień.
piątek, 7 lutego 2020
9.
Wreszcie koniec tygodnia! Zawsze jestem w piątek już tak wyczerpana, że z radością wyczekuję weekendu, wyspania się, wypoczęcia, robienia wszystkiego na spokojnie.
Dziś i wczoraj troszkę powyżej limitu, 1300-1400 kcal. Za to ćwiczenia jak najbardziej dotrzymane, 7 km w 40 minut rano przed pracą, dziś Chodakowska.
Wczoraj zjadłam na obiad niebezpieczną mieszankę składającą się między innymi z groszku, soczewicy, brokułów i skutki odczuwam do dziś, nie polecam!
Doszłam też do wniosku, że nie sprawdza się u mnie narzucanie konkretnego limitu. Wolę jednak takie "żonglowanie", w dni mocniejsze treningowe trochę więcej w ramach potrzeb, w pozostałe mniej.
Jutro planuję odpocząć, poczytać książkę, posprzątać, pobiegać, może przejdę się też do kina, zobaczymy.
W poniedziałek umówiłam się ze znajomymi, idziemy na balet. Nie mogę się doczekać, uwielbiam :)
Pięknego weekendu, nawet jeśli zapowiada się deszczowo, jak mój!
Bilans:
smoothie (jabłko, burak, kiwi, plaster cytryny) - 170
bułka - 180
ser - 120
orzechy i rodzynki - 50
miseczka warzyw - 80
mus czekoladowy- 220 (nawet nie był taki smaczny)
banan - 100
granola - 400
Łącznie: 1320 kcal
Ćwiczenia:
Chodakowska, Skalpel z hantlami
Dziś i wczoraj troszkę powyżej limitu, 1300-1400 kcal. Za to ćwiczenia jak najbardziej dotrzymane, 7 km w 40 minut rano przed pracą, dziś Chodakowska.
Wczoraj zjadłam na obiad niebezpieczną mieszankę składającą się między innymi z groszku, soczewicy, brokułów i skutki odczuwam do dziś, nie polecam!
Doszłam też do wniosku, że nie sprawdza się u mnie narzucanie konkretnego limitu. Wolę jednak takie "żonglowanie", w dni mocniejsze treningowe trochę więcej w ramach potrzeb, w pozostałe mniej.
Jutro planuję odpocząć, poczytać książkę, posprzątać, pobiegać, może przejdę się też do kina, zobaczymy.
W poniedziałek umówiłam się ze znajomymi, idziemy na balet. Nie mogę się doczekać, uwielbiam :)
Pięknego weekendu, nawet jeśli zapowiada się deszczowo, jak mój!
Bilans:
smoothie (jabłko, burak, kiwi, plaster cytryny) - 170
bułka - 180
ser - 120
orzechy i rodzynki - 50
miseczka warzyw - 80
mus czekoladowy- 220 (nawet nie był taki smaczny)
banan - 100
granola - 400
Łącznie: 1320 kcal
Ćwiczenia:
Chodakowska, Skalpel z hantlami
środa, 5 lutego 2020
8.
Padam z nóg, 22, a ja dopiero wróciłam do domu z basenu i zakupów. Ledwo dotaszczyłam siaty z zakupami. Nie umiem mało kupić, zawsze włącza mi się jakieś szaleństwo na dziale warzywno-owocowym, a to nigdy nie są lekkie rzeczy ;)
W kwestii poleceń niskokalorycznych batonów proteinowych, o które poproszono w komentarzu - trochę już ich zjadłam :) Generalnie większość jest w granicach 150-250 kcal, w zależności oczywiście od zawartości białka i cukru. Uważnie czytajcie etykiety i patrzcie na zawartość cukru, bo czasem naprawdę jest to niemała ilość. A z drugiej strony, czasem zawartość cukru jest śladowa, a baton wcale nie jest oznaczony jako "bez cukru", "dietetyczny", czy podobnie :)
Jeśli dokona się rozsądnego wyboru, to spokojnie można jeść w ramach posiłku, a dodatkowy bonus w tym taki, że zaspokaja ochotę na słodkie.
Najmniej kaloryczne, które jadłam, to te: https://www.myprotein.pl/sports-nutrition/niskokaloryczny-baton-bialkowy/11534149.html (152 kcal na baton)
W smaku też są naprawdę ok.
Bilans:
smoothie (burak, jabłko, plasterek cytryny, płatki owsiane) - 170
bułka serowa - 200
groszek z marchewka - 90
zielona fasolka - 70
pieczone ziemniaki - 80
jogurt naturalny - 60
banan - 100
skyr - 80
granat - 100
granola - 250
Łącznie: 1200 kcal
Ćwiczenia:
Basen, 600m
W kwestii poleceń niskokalorycznych batonów proteinowych, o które poproszono w komentarzu - trochę już ich zjadłam :) Generalnie większość jest w granicach 150-250 kcal, w zależności oczywiście od zawartości białka i cukru. Uważnie czytajcie etykiety i patrzcie na zawartość cukru, bo czasem naprawdę jest to niemała ilość. A z drugiej strony, czasem zawartość cukru jest śladowa, a baton wcale nie jest oznaczony jako "bez cukru", "dietetyczny", czy podobnie :)
Jeśli dokona się rozsądnego wyboru, to spokojnie można jeść w ramach posiłku, a dodatkowy bonus w tym taki, że zaspokaja ochotę na słodkie.
Najmniej kaloryczne, które jadłam, to te: https://www.myprotein.pl/sports-nutrition/niskokaloryczny-baton-bialkowy/11534149.html (152 kcal na baton)
W smaku też są naprawdę ok.
Bilans:
smoothie (burak, jabłko, plasterek cytryny, płatki owsiane) - 170
bułka serowa - 200
groszek z marchewka - 90
zielona fasolka - 70
pieczone ziemniaki - 80
jogurt naturalny - 60
banan - 100
skyr - 80
granat - 100
granola - 250
Łącznie: 1200 kcal
Ćwiczenia:
Basen, 600m
wtorek, 4 lutego 2020
7.
Dziękuję za te miłe komentarze pod poprzednim postem! :)
Dziś dla odmiany dzień wolniejszy i spokojniejszy. Niewiele do robienia, tak go trochę... Przesiedziałam, można rzec.
Wczoraj zaczęłam czytać "L'Univers expliqué aux gens pressés" - Neil deGrasse Tyson, wydaje mi się, że w polskiej wersji to "Astrofizyka dla zabieganych". Zaczyna się ciekawie, wydaje się być też dobrą kontynuacją po "Sapiens" Harariego!
Jutro na mojej byłej uczelni mamy oficjalne rozdanie dyplomów. Tak, w środku tygodnia, w środku dnia :D Kpina, wszyscy pracujemy. Trochę szkoda, bo specjalnie przyjeżdża mój dobry znajomy "ze szkolnej ławy", ale ja jednak nie chciałam brać na to specjalnie dnia wolnego, by się tam fatygować. Serio, co za geniusz na to wpadł...
Jutro miałam w planach śmignąć na basen, ale może ostatecznie wyjdzie z tego jakieś spotkanie towarzyskie? Zobaczymy. Specjalna okazja, więc postaram się nie mieć wyrzutów sumienia ;)
Bilans:
owsianka z cynamonem i waniliowym Danio - 250
sałatka - 80
zupa z groszku - 100
bułka - 180
ser - 120
kilka rodzynek i orzechów włoskich - 70
jabłko - 90
warzywa z patelni z jajkiem - 180
baton proteinowy - 150
Łącznie: 1220/1200 kcal
Dziś dla odmiany dzień wolniejszy i spokojniejszy. Niewiele do robienia, tak go trochę... Przesiedziałam, można rzec.
Wczoraj zaczęłam czytać "L'Univers expliqué aux gens pressés" - Neil deGrasse Tyson, wydaje mi się, że w polskiej wersji to "Astrofizyka dla zabieganych". Zaczyna się ciekawie, wydaje się być też dobrą kontynuacją po "Sapiens" Harariego!
Jutro na mojej byłej uczelni mamy oficjalne rozdanie dyplomów. Tak, w środku tygodnia, w środku dnia :D Kpina, wszyscy pracujemy. Trochę szkoda, bo specjalnie przyjeżdża mój dobry znajomy "ze szkolnej ławy", ale ja jednak nie chciałam brać na to specjalnie dnia wolnego, by się tam fatygować. Serio, co za geniusz na to wpadł...
Jutro miałam w planach śmignąć na basen, ale może ostatecznie wyjdzie z tego jakieś spotkanie towarzyskie? Zobaczymy. Specjalna okazja, więc postaram się nie mieć wyrzutów sumienia ;)
Bilans:
owsianka z cynamonem i waniliowym Danio - 250
sałatka - 80
zupa z groszku - 100
bułka - 180
ser - 120
kilka rodzynek i orzechów włoskich - 70
jabłko - 90
warzywa z patelni z jajkiem - 180
baton proteinowy - 150
Łącznie: 1220/1200 kcal
poniedziałek, 3 lutego 2020
6.
Dobry i zabiegany dzień! W pracy od rana byłam zawalona robotą, skończyłam idealnie wtedy, gdy nadeszła pora, by się powoli zbierać. Lubię takie wypełnione, ambitne dni.
Miałam iść jutro rano biegać, ale w swoim niezmierzonym geniuszu wyczyściłam buty akurat wtedy, gdy przestali grzać (mamy teraz po 15 stopni w ciągu dnia, choć ciągle leje), więc wciąż nie wyschły i nie zapowiada się na to nawet do jutra, mimo że starałam się im trochę pomóc suszarką. Nic to! W ramach rekompensaty zrobiłam dziś Skalpel Chodakowskiej (dołożyłam dwukilogramowe hantle; było czuć, że mięśnie pracują).
Z jedzeniem też bardzo ok, postanowiłam sobie w tym tygodniu nie przekraczać limitu 1200 kcal. Mam nadzieję, że dam radę!
Dramatic.true - nie przejmuj się kryzysem w bieganiu! Każdy ma inną kondycję, ja biegam od gimnazjum (czyli już ponad 12-13 lat!), a w planach mam półmaraton z dobrym czasem jesienią, więc też staram się jak mogę, by porządnie trenować :) Nie poddawaj się.
Bilans:
smoothie (jabłko, burak, kiwi, plaster cytryny) - 190
bułka - 180
ser - 120
sałatka z jajkiem i wędzonym łososiem - 150
garstka rodzynek i orzechów - 140
jogurt naturalny - 60
jabłko - 90
serek stracciatella - 180
Łącznie: 1110/1200 kcal
Ćwiczenia:
Chodakowska, Skalpel z hantlami 2 kg
A teraz śmigam zrobić sobie małe spa pod prysznicem i zanurzyć się w pościeli i książkach :)
Miałam iść jutro rano biegać, ale w swoim niezmierzonym geniuszu wyczyściłam buty akurat wtedy, gdy przestali grzać (mamy teraz po 15 stopni w ciągu dnia, choć ciągle leje), więc wciąż nie wyschły i nie zapowiada się na to nawet do jutra, mimo że starałam się im trochę pomóc suszarką. Nic to! W ramach rekompensaty zrobiłam dziś Skalpel Chodakowskiej (dołożyłam dwukilogramowe hantle; było czuć, że mięśnie pracują).
Z jedzeniem też bardzo ok, postanowiłam sobie w tym tygodniu nie przekraczać limitu 1200 kcal. Mam nadzieję, że dam radę!
Dramatic.true - nie przejmuj się kryzysem w bieganiu! Każdy ma inną kondycję, ja biegam od gimnazjum (czyli już ponad 12-13 lat!), a w planach mam półmaraton z dobrym czasem jesienią, więc też staram się jak mogę, by porządnie trenować :) Nie poddawaj się.
Bilans:
smoothie (jabłko, burak, kiwi, plaster cytryny) - 190
bułka - 180
ser - 120
sałatka z jajkiem i wędzonym łososiem - 150
garstka rodzynek i orzechów - 140
jogurt naturalny - 60
jabłko - 90
serek stracciatella - 180
Łącznie: 1110/1200 kcal
Ćwiczenia:
Chodakowska, Skalpel z hantlami 2 kg
A teraz śmigam zrobić sobie małe spa pod prysznicem i zanurzyć się w pościeli i książkach :)
niedziela, 2 lutego 2020
5.
Zgodnie z założeniami dzisiejszy dzień był już o wiele lepszy i spokojniejszy.
Zrobiłam porządny trening, dobrze jadłam, odpoczęłam na spokojnie w domu (psychicznie i fizycznie). Skończyłam czytać świetną książkę ("Sapiens" Yuval Noah Harari), którą poleciłabym absolutnie każdemu. Dawka wiedzy, którą w sobie zawiera, jest niesamowicie duża, a jednocześnie książka napisana jest w świetny sposób, czyta się lekko i z przyjemnością. Mogę spokojnie zaliczyć ją do jednych z najlepszych, jakie czytałam (a trochę ich już było, w moim 25-letnim życiu mola książkowego).
Jestem gotowa na rozpoczęcie nowego tygodnia :)
Bilans:
serek stracciatella - 180
odżywka białkowa z wodą - 100
sałatka (burak, marchewka, pomidorki koktajlowe, zioła) - 100
jabłko - 90
suszona żurawina - 160
placki (dwa banany, skyr, 1,5 łyżki płatków owsianych, cynamon, jajko) - 460
3 suszone śliwki - 60
3 spore śliwki - 90
Łącznie: 1240 kcal
Ćwiczenia:
Bieganie, 11,67 km, 1:10:18
Waga:
54,0 kg (wzrost spowodowany wczorajszym złym dniem)
Zrobiłam porządny trening, dobrze jadłam, odpoczęłam na spokojnie w domu (psychicznie i fizycznie). Skończyłam czytać świetną książkę ("Sapiens" Yuval Noah Harari), którą poleciłabym absolutnie każdemu. Dawka wiedzy, którą w sobie zawiera, jest niesamowicie duża, a jednocześnie książka napisana jest w świetny sposób, czyta się lekko i z przyjemnością. Mogę spokojnie zaliczyć ją do jednych z najlepszych, jakie czytałam (a trochę ich już było, w moim 25-letnim życiu mola książkowego).
Jestem gotowa na rozpoczęcie nowego tygodnia :)
Bilans:
serek stracciatella - 180
odżywka białkowa z wodą - 100
sałatka (burak, marchewka, pomidorki koktajlowe, zioła) - 100
jabłko - 90
suszona żurawina - 160
placki (dwa banany, skyr, 1,5 łyżki płatków owsianych, cynamon, jajko) - 460
3 suszone śliwki - 60
3 spore śliwki - 90
Łącznie: 1240 kcal
Ćwiczenia:
Bieganie, 11,67 km, 1:10:18
Waga:
54,0 kg (wzrost spowodowany wczorajszym złym dniem)
sobota, 1 lutego 2020
4.
Mam dziś bardzo ciężki dzień. Złe jedzenie i zbyt dużo, nie mogłam się pohamować, dwa razy wymiotowałam. Nie tak miał wyglądać mój dzień. To chyba następstwa męczącego tygodnia, nie miałam ani jednego wolnego wieczoru, codziennie wracałam bardzo późno do domu. Poniedziałek - pralnia, wtorek - basen, środa - spotkanie, czwartek - impreza firmowa, piątek - spotkanie. W tym jeszcze dwa razy biegałam. Dziś chciałam zrobić dzień odpoczynku, i organizm chyba postanowił odbudować straconą energię...
Przynajmniej porządnie wysprzątałam w domu, zrobiłam pranie, poszłam na spacer, poćwiczyłam. Zawsze coś, choć wciąż okropny dzień. Nienawidzę, gdy nie panuję nad tym, co robię, bez żadnego planu i kontroli.
Jestem tak zmęczona i psychicznie, i fizycznie... Wczoraj po spotkaniu ze znajomymi wyszłam z baru i zapomniałam nawet zapłacić za piwo (które dopiłam zaledwie w połowie... butelka 0,33). Pisałam do nich, by zapłacili za mnie. Strasznie było mi głupio.
Jutro będzie lepiej.
Bilans:
wafle ryżowe z czekoladą 90g
3 daktyle
suszone owoce i orzechy 150g (połowa zwymiotowana)
duża czekolada 270g (połowa zwymiotowana)
jabłko
garść borówek (zwymiotowane)
paczka Delicji 147g (zwymiotowane w całości)
Nawet nie chcę liczyć kalorii. Ostatecznie coś około 2000 kcal, co samo w sobie nie jest dramatem, bo dla wielu osób to normalne dzienne zapotrzebowanie. Dramatem jest brak jakości tego pożywienia, wymioty, brak kontroli, złe emocje.
Bardzo zły dzień.
Ćwiczenia:
Pamela Reif 10 min arms and core + 10 min ABS
spacer (ponad 1h)
Subskrybuj:
Posty (Atom)