Słuchajcie, paranoja z tym koronawirusem.
Poszłam wczoraj do apteki wykupić receptę - kolejka na kilkanaście-dziesiąt osób, kasy oddzielone płotkiem ze słuszną odległością, przy nim płyn do dezynfekcji dla każdego do obowiązkowego umycia rąk, płatność tylko kartą, by nie roznosić zarazków na gotówce... Miałam ustalony basen, teatr, też nic z tego nie mogłam zrealizować.
A z drugiej strony, gdy przyleciałam w środę (mieszkam na co dzień w kraju, który jest obecnie jednym z najbardziej dotkniętych wirusem) na lotnisku zero kontroli! Spodziewałam się, że będą nam kazać dezynfekować ręce, sprawdzać temperaturę, chociaż wyrywkowo kilku losowym osobom, cokolwiek... Nic!
Nie komentuję nawet kwestii wciąż otwartych kościołów i zwiększania liczby mszy, bo po co mam się denerwować...
W sklepach półki puste, aż robiłam zdjęcie pustego regału po mydłach w Rossmannie. Czy to oznacza, że ludzie przed wirusem, na co dzień się nie myli? Nagle odkryli mydło?
Jestem przerażona tą głupotą, paniką, pomrokiem, jaki nagle padł na wszystkie mózgi.
Wczoraj spotkałam się ze starym znajomym i jego dziewczyną (wreszcie miałam ochotę poznać, przemiła osoba). Nie mogliśmy się nagadać o książkach, językach, samorozwoju, wielu innych rzeczach. Nie ma to jak inżynierzy z humanistycznym zacięciem :) Spędziłam przemiły wieczór.
W domu ok, choć wszyscy mnie karmią, każdy chce być miły i mi dogadzać, a ja się boję, że mnie utuczą.
Dziś wreszcie zaliczyłam dłuższe bieganie, 11 km, 1h7min.
Nie było najprzyjemniej, ale cieszę się, że postanowiłam sobie co najmniej 10 km i się udało.
Zważyłam się dziś, waga pokazała 51,6 kg. Jest to dość spory spadek w porównaniu z wagą, którą mam u siebie w mieszkaniu, więc nie do końca dowierzam.
Mimo to uśmiechnęłam się i w głowie zaświtał mi odważny cel osiągnięcia poniżej 51 kg do końca miesiąca.
Trzymajcie się i bierzcie witaminki!
Przepiękne zdjęcie. Faktycznie ludzie trochę panikują, a nie wiem czy jest ku temu powód. Jak zwykle zagięłaś mnie bieganiem, jak Ty to robisz? Masz rozpisany plan? Pomocne materiały? Czym liczysz odległość/czas? Ja pracuję po 12 h i ciężko mi jakoś zebrać grzbiet ostatnio. Nie przestawaj pisać.
OdpowiedzUsuńCiężko z paniką ludzi, ale nic na to nie jesteśmy w stanie na to poradzić. Każdy radzi sobie z sytuacją, która nie ukrywajmy - nie jest łatwa, jak może.
OdpowiedzUsuńJakie masz plany na najbliższe dni?
Trzymaj się ciepło.
~Mirabelle
https://okruszkiwposcieli.wordpress.com/