sobota, 28 marca 2020

25.

Za mną kilka gorszych psychicznie dni, ale już jest lepiej. Ćwiczenia i bieganie/spacer sumiennie codziennie wykonywałam.
Drugi tydzień kwarantanny minął o wiele szybciej niż pierwszy. Zaczynamy się przyzwyczajać?

Mam mnóstwo pracy, codziennie siedzę 8-20, home office jednak zmienia mnie w małego pracoholika. Nikt mnie nie pogania, to ja z własnej woli narzucam sobie takie tempo, żeby ze wszystkim dobrze posuwać się do przodu, aby nikt nigdy przypadkiem nie zwrócił mi uwagi, że za wolno działam...
Dziś też pierwszą połowę dnia pracowałam, mimo że to sobota. Ale jak poprzednio - wolę odrobinkę sobie nadrobić, niż potem się stresować. Od teraz już weekendowy odpoczynek.

Dziś szalony dzień...
Poszłam rano biegać. Zaliczyłam widowiskowy upadek, pozdzierałam dłonie, kolano, udo (nie wiem jak to w ogóle możliwe). Zła wróciłam do domu spacerem.
Poszłam pod prysznic, żeby trochę doprowadzić się do porządku, nagle poczułam się bardzo słabo, zaczęłam mdleć, wytoczyłam się z prysznica, po ścianach poszłam do kuchni, złapałam batona (kupiłam z myprotein takie zbożowe, mniej niż 100 kcal!), nie mogłam otworzyć pudełka, resztką świadomości prawie je rozerwałam, zatoczyłam się na łóżko, padłam na nie, usiadłam z głową między kolanami, na wpół przytomnie zjadłam batona.
Polepszyło się.
Doszedł strach co by było, gdybym zemdlała tu sama, pod prysznicem, albo na twardych kafelkach.
Bardzo nieprzyjemne doświadczenie.
W związku z nim postanowiłam się dziś rozpieścić, być dla siebie dobra. Popracowałam w łóżku, zrobiłam pyszne tosty z masłem orzechowym i placki z borówkami (jajko, serek 0% 100g, dwie płaskie łyżki mąki, proszek do pieczenia, czubata łyżka odżywki białkowej waniliowej, dużo borówek, miód do podania, pycha!)
Mimo to, cały czas czuję się osłabiona.
Kolano wygląda okropnie.

Wy też bądźcie dziś dla siebie dobre.
Jestem w trakcie książki Donalda Tuska "Szczerze".
Dobrze się czyta, polecam Wam bez względu na Wasze sympatie polityczne.

Ponadto, na spacerach, oraz późnym wieczorem, gdy układam się do snu, daję szansę audiobookom. Są to w sam raz momenty na słuchanie ich :) Obecnie Gary Small, "Spod kozetki".
Bardzo przyjemne.


niedziela, 22 marca 2020

24.

Dzień dobry w niedzielę!

Kwarantanny ciąg dalszy.
W ciągu ostatnich kilku dni zaliczyłam dwa razy bieganie (6 i 8,5 km) oraz dłuższy spacer, bo zaczynałam wariować.
Było mi strasznie słabo jednego dnia, a także w czasie biegania, więc czw i pt upłynęły pod tytułem odrobinę zwiększonej liczby kcal (ale bez żadnych tragedii). Wczoraj back on track, 1100 kcal.
Dziś póki co jestem po pysznej owsiance (na mleku owsiano-migdałowym, z suszonymi śliwkami, cynamonem, odrobiną wiórków kokosowych i miodem). Nie planuję przekraczać 1000 kcal :)
Może pójdę dziś na spacer? Planuję też jakieś youtubowe ćwiczenia na macie.
Póki co unikam wagi (żeby zachować jako-taki rozsądek). Kilka dni temu ostatnie ważenie wskazało 50,7 kg.

W piątek okazało się, że z własnej winy zawaliłam trochę obliczenia w pracy i musiałam robić ponownie coś, co zajęło mi kilka dni... Na szczęście zajęło o wiele mniej czasu za drugim razem, wczoraj późnym wieczorem skończyłam. Nawet ulepszyłam niektóre skrypty, więc ostatecznie wyszło to tylko na plus.
Mówi się, żeby w ramach home office nie przesadzać, trzymać się sensownych godzin pracy, ale wolałam jednak nadrobić tę rzecz w sobotę, niż cały weekend się stresować, ile to pracy czeka mnie w poniedziałek... Byłoby tylko gorzej, a tak to jestem z siebie zadowolona, że udało się sprawnie to nadrobić, produktywny weekend i teraz bezstresowa niedziela :)

Nie wiem jak u Was, ale tu zdecydowanie czuć, że Internet nie wyrabia przez nagłe obciążenie od wielu ludzi, którzy siedzą bezczynnie w domu... Działa tragicznie, na tygodniu się rozłączał co chwilę (co jednak utrudnia mi pracę), ale w weekend to jest jakiś dramat... Już widziałam, że niektóre kanały streamingowe (typu Netflix) zmniejszają jakość przesyłu danych, by odblokować sieć, mam nadzieję, że sytuacja się polepszy. A jak jest u Was?

Empik udostępnia za darmo konto Premium na 60 dni na audiobooki i ebooki. Do ebooków mam Kindle, ale ostatnio znajomy zachwalał mi swoje audiobookowe odkrycie, więc też postanowiłam dać temu szansę. Póki co jednak doszłam do wniosku, że wolę zwykłe czytanie. Słuchając audiobooka czuję się taka... Bezczynna.
Za to zdecydowanie będzie to dobre rozwiązanie na długie spacery :) No i mają w aplikacji niezłe podcasty, z przyjemnością przesłuchałam dwóch z nich (książkowe rozmowy z Bralczykiem i Tuskiem).

Wspaniałej niedzieli i udanego wejścia w nowy tydzień!


wtorek, 17 marca 2020

23.

Ok, słuchajcie, z dnia na dzień coraz lepiej. We Francji robi nam się państwo policyjne.
Wczoraj ogłoszono następne restrykcje z uwagi na wciąż niekontrolowanie roznoszącego się wirusa.
Od teraz kwarantanna totalna, można wychodzić z domu tylko w kilku przypadkach (praca, jeśli ktoś nie pracuje zdalnie, wizyty u lekarza, zakupy spożywcze, sport indywidualny). Za każdym razem trzeba mieć ze sobą specjalny dokument pobrany ze strony rządu (osoby bez drukarki mogą napisać go ręcznie), który precyzuje cel, datę i miejsce wyjścia. Na ulicach dodatkowe 100 tysięcy policjantów, by to kontrolować.
Szaleństwo! (Choć na pewno umotywowane, wierzę, że pomoże.)
Pierwszy raz dowiedziałam się o tych restrykcjach z rozmowy na whatsappowej grupie ze znajomymi, myślałam, że robią sobie wielką imprezę sarkazmu, a potem zajrzałam na stronę wiadomości i to faktycznie prawda!
Niesamowite.
Pierwszy raz w historii.
Przyznam, że cieszy mnie niezmiernie wzmianka o dozwoleniu sportu indywidualnego (bieganie, spacery), bo bałam się, że i to będzie zabronione. Na szczęście uznawane jest to tu jako jedna z podstawowych potrzeb człowieka dla zachowania zdrowia psychicznego i  fizycznego.
Odetchnęłam z ulgą.
W razie czego dziś rano zrobiłam duże pranie w obawie (pewnie nieuzasadnionej) przed zamknięciem pralni.

Chciałam wczoraj kupić termometr, wiecie, w razie czego... Lepiej mieć niż nie mieć.
Zrezygnowałam po odwiedzeniu piątej apteki.
Nigdzie nie było, wszystko wykupione.

Dobrze, że w dzisiejszych czasach mamy Internet, Facebooka, Whatsappa, możliwość pracy zdalnej, Skype... Wszystkie te środki znacznie ułatwiają kwarantannę. Bez nich byłoby naprawdę nie do zniesienia, a tak to można być w kontakcie ze wszystkimi.
Naprawdę nie jest tak źle.

Wczoraj przebiegłam niecałe 7 km. Dziś odpoczynek od ćwiczeń, czuję, że moje mięśnie wołają o niego.

Bilans - póki co 500-600 kcal, możliwe, że zjem jeszcze jakąś sałatkę czy kanapkę, powinnam się dziś zamknąć w 700-800 kcal.

Waga:
50,8 kg - leci jak szalone :) za jakiś czas pewnie znów się zatrzyma na tydzień-dwa, więc cieszę się, póki mogę.


niedziela, 15 marca 2020

22.

Słuchajcie, to co się działo w ostatnich dniach, to jakiś kosmos.
Miałam być w Polsce do poniedziałku. Mimo wszystko codziennie z lekką obawą śledziłam wiadomości, bo już inne kraje powoli zaczynały zamykać granice. Wiedziałam, że Polska też to zrobi, jednak liczyłam na bezproblemowy pobyt i powrót.
W piątek wieczorem byłam u chłopaka, siedzimy, planowaliśmy obejrzeć film, ale jeszcze przed tym weszliśmy z ciekawości na stronę z informacjami. Przeglądamy, odświeżyliśmy ponownie i nagle rzuciła nam się w oczy informacja ze słowem 'PILNE' w nagłówku.
Patrzymy, a tu informacja rządu o zamknięciu granic dla osób z zagranicy i całkowitym obcięciu międzynarodowych lotów od nocy z soboty na niedzielę. Poziom stresu gwałtownie w górę, przez kilka sekund trawiłam tę informację, zaczęła też wtedy lecieć oficjalna konferencja na żywo  z wystąpieniem premiera. Czym prędzej weszliśmy na stronę przewoźnika lotniczego sprawdzić, czy są jeszcze jakieś bilety na następny dzień (sobotę). Na szczęście były, nawet bardzo tanie, jako że była to świeża informacja i ludzie nie zaczęli wykupować na gwałt tych biletów.
Była to najszybsza decyzja zakupowa jaką kiedykolwiek podjęłam ;)
Na szczęście udało się bez problemu nabyć wcześniejsze bilety, i w sobotę, czyli ostatniego możliwego dnia, wróciłam tutaj. Byłam w domu tylko 2 pełne dni...
Nie ukrywam, było mi smutno. Przyjechałam specjalnie na urodziny taty, które mieliśmy przygotować w niedzielę. Niestety nie udało się.
Oczywiście rozumiem też całą powagę sytuacji, dlatego no cóż... Smutno, ale trudno, uważam, że była to dobra decyzja.

Z pracy dostaliśmy oficjalny nakaz pracy z domu. Przez kilka dni ok, ale zobaczymy jak będzie to działało na dłuższą metę, bo przecież taka sytuacja może trwać tygodniami.
Ponadto dzięki zmniejszonym wyjściom z domu stosik książek do przeczytana będzie malał :) (choć może niekoniecznie, bo co chwilę znajduję tyle nowych świetnych pozycji, które mnie interesują)

Jedzeniowo ok, wczoraj i dziś poniżej 1000 kcal.
Ćwiczenia - wczoraj dzień podróży, więc odpuściłam i odpoczęłam po powrocie. Dziś pochodzone 10 km.

Waga:
51,1 kg - jak się okazuje jednak mogłam zaufać tej domowej, która w piątek pokazała 51,6 :)

Co do mojego biegania - dziękuję za te miłe słowa w komentarzu! Nie planuję szczególne treningów, jednak staram się nie robić mniej niż 6-7 km, idealnie, jeśli uda się kilkanaście. Śledzę oczywiście postępy, używam do tego Endomondo (na najbardziej podstawowych ustawieniach, nie wykupowałam Premium, ani nic takiego). Nie biegam codziennie, wiem, że moje mięśnie nie dałyby rady i szybko bym się zajechała, motywacja też mogłaby wtedy spaść. Chcę, by pozostało to czymś, co daje mi radość, a nie przykrą koniecznością (co nie zmienia faktu, że dyscyplinę zachowuję, i jeśli trzeba wstać skoro świt, to trzeba!).
Najważniejszą motywacją jest jednak to, że po prostu bardzo lubię biegać :)) Lekarstwo na stres, na gorszy humor, na wszystko.
W kwestii szukania ciekawych artykułów bardzo polecam portal Runner's World, a także blogi Warszawskiego Biegacza i Kasi z RunTheWorld.


piątek, 13 marca 2020

21.

Słuchajcie, paranoja z tym koronawirusem.
Poszłam wczoraj do apteki wykupić receptę - kolejka na kilkanaście-dziesiąt osób, kasy oddzielone płotkiem ze słuszną odległością, przy nim płyn do dezynfekcji dla każdego do obowiązkowego umycia rąk, płatność tylko kartą, by nie roznosić zarazków na gotówce... Miałam ustalony basen, teatr, też nic z tego nie mogłam zrealizować.
A z drugiej strony, gdy przyleciałam w środę (mieszkam na co dzień w kraju, który jest obecnie jednym z najbardziej dotkniętych wirusem) na lotnisku zero kontroli! Spodziewałam się, że będą nam kazać dezynfekować ręce, sprawdzać temperaturę, chociaż wyrywkowo kilku losowym osobom, cokolwiek... Nic!
Nie komentuję nawet kwestii wciąż otwartych kościołów i zwiększania liczby mszy, bo po co mam się denerwować...
W sklepach półki puste, aż robiłam zdjęcie pustego regału po mydłach w Rossmannie. Czy to oznacza, że ludzie przed wirusem, na co dzień się nie myli? Nagle odkryli mydło?
Jestem przerażona tą głupotą, paniką, pomrokiem, jaki nagle padł na wszystkie mózgi.

Wczoraj spotkałam się ze starym znajomym i jego dziewczyną (wreszcie miałam ochotę poznać, przemiła osoba). Nie mogliśmy się nagadać o książkach, językach, samorozwoju, wielu innych rzeczach. Nie ma to jak inżynierzy z humanistycznym zacięciem :) Spędziłam przemiły wieczór.

W domu ok, choć wszyscy mnie karmią, każdy chce być miły i mi dogadzać, a ja się boję, że mnie utuczą.
Dziś wreszcie zaliczyłam dłuższe bieganie, 11 km, 1h7min.
Nie było najprzyjemniej, ale cieszę się, że postanowiłam sobie co najmniej 10 km i się udało.

Zważyłam się dziś, waga pokazała 51,6 kg. Jest to dość spory spadek w porównaniu z wagą, którą mam u siebie w mieszkaniu, więc nie do końca dowierzam.
Mimo to uśmiechnęłam się i w głowie zaświtał mi odważny cel osiągnięcia poniżej 51 kg do końca miesiąca.

Trzymajcie się i bierzcie witaminki!


poniedziałek, 9 marca 2020

20.

Za mną bardzo przyjemny tydzień, aktywnie spędzony.
Muzeum, kino (Jojo Rabbit - polecam), dwa razy basen, raz bieganie (delikatnie i rozpoznawczo na kontuzjowaną stopę, jest ciut lepiej!), kilka spacerów do/z pracy (7 km w jedną stronę), poza tym ćwiczenia z youtube.
W tym tygodniu lecę na kilka dni do domu, mam nadzieję, że będzie ok (wiemy, że różnie bywa w rodzinnych stronach, zwłaszcza z różnymi niedopowiedzeniami nagromadzonymi przez całe życie).
Z dietą trzymałam się dość rozsądnie, tylko wczoraj po wyjeździe K. zaliczyłam zjedzenie, po czym zwymiotowanie czekolady.
No cóż, bywa i tak!

Zauważam przerwę między udami :)
Dziś zmierzyłam obwód w najgrubszym miejscu - 50,5 cm.
Wyczekuję przekroczenia magicznej granicy 50 cm (50 kg też!).

Bilans:
banan - 100
ryż z czerwoną fasolą i wołowiną chilli - 700?
bułka - 180
Razem: 980 kcal

Ćwiczenia:
spacer do pracy

Waga:
52,6 kg (ok, zwłaszcza, że w tym tygodniu będę miała okres)

Trzymajcie się w tych czasach zarazy!
Dbajcie o odporność.

W wolnej chwili nadrobię czytanie Waszych blogów, ciągle tyle do zrobienia, nie mam kiedy się do tego zebrać. Ale ściskam Was i wspieram nieustannie.